piątek, 1 grudnia 2017

Pięć dni w październiku

Jordi Sierra i Fabra

tłumaczenie: Elżbieta Sosnowska 

Wydawnictwo: Albatros

ocena: 7,6/10 


Szukałam europejskiego kryminału, który nie będzie ze Skandynawii:) Lubię jak kryminał, i takich jest coraz więcej, nie tylko jest dobrze skonstruowanym śledztwem, ale opowiada o innych czasach albo innym społeczeństwie. I taka jest ta książka.
 



Jest to kolejny tom opowieści o śledztwach Miquela Mascarell - inspektora policji w Barcelonie. Jest rok 1948 i w Hiszpanii to czas rządów Franco. W książce przedstawione są rację tylko jednej ze stron, ale myślę że warto poczytać o historii Hiszpanii, co pozwoli również lepiej zrozumieć obecną sytuacje w tym kraju. Chociaż można czytać tę książkę tylko jako "retro kryminał".

Mascarell, który został wypuszczony z frankistowskiego obozu pracy, otrzymuje zlecenie od jednego z prominentów. Jest to typowa propozycja nie do odrzucenia, albo hojne wynagrodzenie, albo śmierć. Inspektor ma odnaleźć grób siostrzeńca, który zginął na początku hiszpańskiej wojny domowej.
 

W tle jest też opowieść o uczuciach, do nieżyjącej żony i do kobiety z którą jest Mascarell: absolutnie wyjątkowej i bardzo, bardzo skrzywdzonej. To opowieść o mieście i ludziach pełnych blizn, strachu i rezygnacji, ale też więziach między ludźmi i nieśmiałej nadziei.

Książka jest dobrze napisana i przetłumaczona. Ma świetny klimat! Polecam!

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz